To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Bielactwo - vitiligo.com.pl
Bielactwo nabyte, leczenie, zdjęcia, forum

Życie to nie bajka... - relacje damsko-męskie

Remedios - Śro 29 Sie, 2007 13:11
Temat postu: relacje damsko-męskie
Drodzy,

Już dawno nosiłam się z zamiarem założenia tego wątku, ale nie wiem jak to bedzie z odpowiedziami, bo temat jest osobisty... Jeżeli nie na forum to może ktoś odpowie mi na priva, choć na forum byłoby lepiej.
Chciałabym zapytać o Wasze doświadczenia w sferze relacji damsko-męskich...
Jestem ostatnio nieco zdołowana, domyślam się, że mojemu chłopakowi przeszkadzają moje plamy. Jest wzrokowcem jak większość facetów. Poza tym on lubi wyjazdy do Hiszpanii i na żagle...Nie wiem czy nie powinnam zerwać... :(
Czy osoby z naszą chorobą mogą być w szcześliwych związkach? Czy byliście lub jesteście w szczęśliwych związkach z ludźmi, którzy akceptują bielactwo?

Pozdrawiam.

Berta - Śro 29 Sie, 2007 14:54
Temat postu: trudny temat!
Cytat:
domyślam się, że mojemu chłopakowi przeszkadzają moje plamy.

to sie nie domyslaj tylko zapytaj wprost!!!!!!!! z facetami tak trzeba boto formy mało skompliowane mimo ze inteligentne, zapytaj bo to ci ułatwi życie jesli mu nie pzreszkadza to po sprawie a jak sie bedziesz z kazdego grymasu domyslać niestworzonych rzeczy to cie szlak trafi. Ajesli mu przeszlazdają to im wczsniej sie tego dowiesz tym lepiej bedzie moze troche mniej bolało. wiem ze to sie tylko tak ładnie mówi, ale wierz mi najgorsza prawda jest lepsza niż najlepsze kłamstwo.
Ja niestety nie moge wam wiele pomóc w tym temacie bo jak widać na ząłczonych fotkach w albumie, miss word "... urode świnki pigi masz wagą przewyższasz nawet ją... shakin dudi" nie jestem i faceci wieją przdemną jak pies przed odkurzaczem, zjednej strony to dobre bo bielactwo tak mnie dołuje, bo zwidocznych powodów nie tesknie za plażą czy kusymi ciuchami.... wierze ze Bóg miał w ty jakąś metode. ale wiem ze potrafimy p[atrzeć na swiat tylko przez pryzmat plam a tak nie moze być!
pozdrawiam

Francesca - Śro 29 Sie, 2007 16:45

Witam!

To faktycznie jest problem! Ja do tej pory nie wiem czy takowy posiadam czy tez nie. Jestem z tym samym człowiekiem już dwa lata. W ciągu tego czasu przybyła mi mala plamka pod okiem, i nigdy nie tłumaczyłam się mu z mojego wyglądu. Ale nie powiem, żebym nie ukrywała przez nim plamek. Najchętniej chodziłam w spodniach i półdługich spódnicach, aż w końcu On mi powiedział, że strasznie lubi moje nogi i czemu je tak zakrywam. Zapytał czy mam jakieś blizny albo coś innego a potem zakończyl temat mówiąc, że choćbym miała to i tak mnie będzie kochał. No, ale oficjalnie mu nie powiedzialam: jestem chora na vitiligo. Nie chcę żeby się przestraszył, nie chcę żeby widzial te plamy ;/ Wiem, że to nieuczciwe, że mu nie powiedziałam od razu, zaraz jak się poznaliśmy. Ale- jestem tego pewna, wówczas spłoszyłby się i nigdy nie spędzilibyśmy razem tak pieknych chwil. Bo może być pieknie - nawet w kwestii seksualnej. Moje największe marzenie to chociaż jeden tydzień pełen slońca i ja w tym śłońcu, obok Kochania, bez tych paskudnych plamisk. A tak cholera, to w ogóle chyba nikt się nie zajmuje naszym problemem. Strasznie to dołujące :( Od kilku dni chodze struta i chyba mam depreche bo był upał a ja nie mogę założyć nic krótkiego...

issska - Śro 29 Sie, 2007 21:56

hej.
Pamietam, że kiedyś też miałam podobne obawy. mój obecny mąż nigdy jednak jakoś nie przyjmował sie moimi plamami - jakby ich nie widział ( coś jest w tym powiedzeniu, że miłość jest ślepa... :wink: )
Coż.. jedno jest pewne - jeśli komuś przeszkadza coś takiego, jak bielactwo u bliskiej osoby, to nie wróży dobrze związkowi, więc lepiej takiego nie kontynuować.
Nie wiem jednak, dlaczego zakładasz,że chłopakowi plamy przeszkadzają?
Ja jestem w szcześliwym związku już kilkanaście lat, moze mam szczęście, mąż nigdy mi nie dał odczuć, że z powodu plam jestem gorsza, nie miał pretensji, że nie jeździmy w ciepłe kraje, nie przeszkadzało mu, że chodzę latem zakutana od stóp do głów ( kiedyś tak szalałam teraz sie tylko porządnym filtrem smaruję i szukam cienia )
Ale sie rozpisałam...
Życzę powodzenia
Nie dołuj sie - myśl pozytywnie!!!!

Karina - Śro 29 Sie, 2007 23:29

Ja też już jakiś czas temu myslałam o tym zeby założyc taki wątek bo również jestem ciekawa jak takie osoby jak ja z bielactwem żyją w zwiazkach,w małżenstwie itd
stefan-ka - Czw 30 Sie, 2007 08:46

a ja tam kocham moją myszkę:) czy ma plamy czy nie;)
i jedyne co mnie przeraża to to że jemu będzie źle z plamami:(

Doti - Czw 30 Sie, 2007 10:09

Ja tez mam coś do powiedzenia na ten temat. Jestem już z chłopakiem 6 lat. Teraz bierzemy ślub we wrześniu. Na początku oczywiście nie wiedział że jestem chora na bielactwo. Dowiedział się 2 lata temu. Oczywiście wspominałam coś na ten temat ale nie chciał mi wierzyć i uważał że przesadzam. Opowiadałam mu na czym ta choroba polega i jakie są jej konsekwencje (no ale uważał że przesadzam :grin: ) aż do wakacji 2007. To już nie było tak fajnie bo plam mi przybyło dwa razy tyle przez stres który towarzyszył mi przy chorobie mojego brata. Na początku kryłam się przed całym światem i przed nim ale przestała. Stwierdziłam że to mój problem z którym muszę się sama uporać bo okazało się że najwięcej to właśnie mi przeszkadza a nie mojemu Misiowi :hahaha: Nie powiem że nie zwraca na mnie uwagi i na moje plamki czy się powiększają ale zaakceptował moją chorobę tak jak ja. Teraz pilnuje mnie żebym nie wychodziła na słońce i żebym normalnie poprostu żyła. Nie można się przed kimś ukrywać całe życie. Zresztą to jest jak dla mnie niemożliwe. Wiem że jak nam to nie będzie przeszkadzać i się z tym pogodzimy, będziemy się usmiechac i tryskać optymizmem i będziemy poprostu pewni siebie że jesteśmy osobami wartościowymi to inni nie będa zwracać uwagi na nasze defekty :biggreen:
kasta15 - Czw 30 Sie, 2007 21:09
Temat postu: no problem...?
Hej,
nie wiem w sumie co napisać, bo zwątpiłam...u mnie problem ukrywania choroby nie istnieje, bo mam plamy wszędzie, więc ślepy by zauważył, ze coś z laską nie jest w porządku...i nie wiem sama, bo nie mam raczej kompleksu, jestem wesoła, do kretynek nie należę, na brak powodzenia nie narzekam, bo telefon i kontakty sie grzeją, ale w stałym związku nie jestem...i czasem sie zastanawiam, czy to jest we mnie, czy na mojej skórze...
i jakby mnie ktoś spytał, to vitiligo tu nie może być problemem...ale mam czasem wątpliwości, bo singlem niby jestem w wyboru...
co myślicie?
Pozdrawiam
Ania

lidzia - Czw 30 Sie, 2007 21:48

Witam ! Ja jestem po depigmentacji wiec trudno bylo mi to ukryc.Powiem ze mialam z tym problemy wydawalo mi sie ze zaden facet nie zaakceptuje mojego koloru skory dreczylo mnie to ale to wlasnie moj maz pozwolil mi uwierzyc w siebie. Jestesmy ze soba 10 lat i gdy przychodza takie chwile zwatpienia szczegolnie latem to wlasnie on daje mi porzadnego kopniaka w tylek . Wiec mysle sobie ze problem tkwi w nas samych a druga osoba jesli nas naprawde kocha to za to jakimi jestesmy a nie jak wygladamy.
Francesca - Sob 01 Wrz, 2007 11:26

Myślę, że muszę jeszcze trochę dojrzeć do tej decyzji żeby powiedzieć mojemu chłopakowi że jestem chora. Jeszcze mam dwadzieścia lat i emocje we mnie buzują, nie jestem wystarczająco pewna siebie i przekonana o swojej wartości niematerialnej. Nie chcialabym się teraz rozczarować, gdyby na przykład zerwał ze mna albo coś (mam jeszcze teraz egzaminy więc tymbardziej). Wątpię żeby mnie zostawil, ale jednak wciąż tkwi coś takiego we mnie co każe mi czekać... może źle robię...
Karol1981 - Sob 01 Wrz, 2007 15:22

Witam Wszystkich na forum.
Zarejestrowałem się na stronie w czerwcu. Tak jak wszyscy mam ten sam problem- choruję na bielactwo od 10 lat. Piszę mojego pierwszego posta ponieważ nie zawsze mam czas, ale stronkę przeglądam raz w tygodniu. Ale chcę nawiązać do dyskusji w relacjach damsko-męskich. Otóż wiemy wszyscy jak paskudna jest ta nasza choroba ale.... ja właśnie dzięki tej chorobie cieszę się z życia. Pomyślicie jakiś wariat ze mnie i macie takie prawo. Już Wam wszystko tłumaczę. W czerwcu odwiedziłem stronę vitiligo pierwszy raz - choć mam już jakąś wiedzę o bielactwie z racji studiów (Collegium Medicum w Bydgoszczy) oraz, pracuję w szpitalu bardzo mnie ta strona zianteresowała . Wszystko to co piszecie daje dużo do myślenia i warto podjąć leczenie choć na efekty trzeba długo czekać, ale warto! Ale nie o tym chcę pisać. Na portalu vitiligo poznałem mojego Kotka-Agatkę, która też choruje na bielactwo. Jesteśmy bardzo szczęśliwi ponieważ dzięki chorobie się poznaliśmy. Mieszakamy obydwoje w Lesznie i niespodziewałem się, że tak nas trafi strzała Amora. Akceptujemy swoją chorobę- choć moze nie jest tak zaawansowana i miejmy nadzieję, że nie będzie. Leczemy się razem. Ja stosuję Protopic + Fototerapia - widzę efekty a Agatka VItix + fototerapia. Uważam, że nie liczy się wygląd ale liczy się wnętrze człowieka, wartości i cele w życiu. Wchodząc na stronę niespodziewałem się że poznam miłośc mojego życia. Bielactwo nie przeszkadza Nam, razem się wspieramy, pocieszamy i jest super no i najważniejsze KOCHAMY SIĘ. Korzystajcie z życia bo życie jest piękne a to że dopadła nas ta choroba to trudno. Nie warto rezygnować z przyjemności i przebywania wśród znajomych itd. Nie mozemy się stresować ponieważ to jak wiemy może nasilać objawy choroby.
Medycyna idzie do przodu, jest nas coraz więcej więc może w końcu znajdzie się jakieś lekarstwo. Trzymajcie się Wszyscy Pozdrawiam

Clio - Sob 01 Wrz, 2007 21:55
Temat postu: LEKARSTWO TO ZAAKCEPTOWAC SIEBIE
Moim zdaniem, nasza choroba tak na prawde najbardziej przeszkadza tylko nam. Ciezko mi jest ukryc moje bielactwo, bo na rekach mam mape swiata i i podobnie na twarzy i ciele, w lecie to baaardzo widac...mezczyzni reaguja roznie..ale zwykle z nie wiedzy. Bylam juz w paru zwiazkach i nigdy nie spotkala mnie zadna przykrosc z powodu plamek...jednak w sytuacjach bardzo bliskich zawsze mialam blokade....moj umysl zaprzatala moja "atrakcyjnosc"... kiedys stwierdzilam, ze wogole nie powinnam sie tym martwic, bo to tylko mnie preszkadza i blokade mam tylko ja... no i pokochalam siebie i sie otwarlam....to chyba wlasnie o to chodzi, zeby zaakceptowac siebie..lepiej mi teraz, bo nawet biegajac w kostiumie miedzy ludzmi na plazy widze, ze i tak mam powodzenie ;) wiec chyba warto siebie pokochac ;) Po drugie to tylko w polsce ludzie patrza na nas jak na "innych", natomiast polecam wakacje za granica...tam nikt nie zwraca uwagi, mozna sie zrelaksowac. Uwielbiam zwiedzac i co roku jestem gdzies w swiecie i zadna choroba nie bedzie mnie blokowac w robieniu tego co lubie, bo zycie mam tylko jedno i chce je wykorzystac maksymalnie...a dolki?? zawsze przychodza ale i tez zawsze odchodza....traktuje je jako okazje do wylania paru lez, ktore tez sa potrzebne. W sumie wole wylewac je przez plamusie niz z innych powodow ;) KOCHAM CIE ZYCIE ;) Po drugie chyba mam ADHD ktorego nigdy nie badalam, ale przeciez nie moge nigdy usiedziec na miejscu....wiec swterdzam ze to pewnie to. Wszystkim ktorych rowniez rozpiera energia, polecam www.geocache.pl to tak dla rozluźnienia ;) Teraz tylko czekam na moją milość i będe juz najszczesliwsza kobieta na swiecie ;)
Ashley93 - Sob 08 Wrz, 2007 21:57

Hmm..wiadomo,ludzie reagują różnie.Ja nie spotkałam sie z jakimiś przykrymi sytuacjami.Jedynie pytaniami: "co to jest?" "od czego to masz?"...Większość tylko sie przygląda,że ktoś wygląda inaczej niż on. Narazie nie spotkałam osoby z którą mogłabym być..ale mam nadzieje że kiedyś na nią natrafie :)
Bielix - Sob 15 Wrz, 2007 20:54

witam - mój stosunek do bielactwa jest pozytywny ,ponieważ sądzę że nieważne co się zdarzy ale jaka jest nasza reakcja . Ujmę to w ten sposób - jestem kimś wyjątkowym widoczny na tle szarego tłumu jestem inny np. można to nazwać piętnem anty dobrego wyglądu bo piękno -mądrość i dobro jest w nas !!!!! bałwanek
kasta15 - Czw 20 Wrz, 2007 13:18
Temat postu: zachwycona
Powiem tak,
jestem bardzo mile zaskoczona i zachwycona Waszymi odpowiedziami w tym temacie...oby tak dalej, oby zimą było lato:)
buziaki dla grupy rzetelnych optymistów
też do Was należę i wspieram
Ania

kasta15 - Pią 28 Wrz, 2007 11:41
Temat postu: zaskoczona
Chciałabym się czymś podzielić...
skończyłam dziś praktykę pedagogiczną i metodyczną w gimnazjum... pomijając aspekty nauczania i wychowywania młodzieży...była jedna sytuacja, nad którą sie długo zastanawiała, było mi duszno i gorąco, jaka miała miejsce, ale dziś, na pożegnaniu, rozjaśniło mi to obraz relacji międzyludzkich, które dotyczą nas, chorych na bielactwo...
Klasa 3...rozgadana, bezpośrednia, ale kochana... pytanie- co pani jest? skąd te plamy? moja odpowiedź- kochani, to taka choroba- opowiedziałam podstawowe informacje, pokazałam bliżej kilka plam; odpowiedź klasy- niech się pani nie martwi, my panią kochamy...15 latki...powinni się buntować, nie lubić szkoły, nauczycieli, wyśmiewać innych...zobaczcie- wszystko zależy od nas, każda z relacji; nie mamy wpływu na powstawanie takich pytań, na spojrzenia, ale mamy ten wpływ na odpowiedzi i reakcje na spojrzenia...
dziś klasa ta, ze szczerą sympatią mnie żegnała, ciarki przechodzą, jak bardzo Oni są dojrzali i jak bardzo my ludzi nie doceniamy...
Musiałam sie z Kimś tym podzielić.
Myślę, ze nie będziecie źli, ze w tym miejscu, bo to też relacja międzyludzka.
jestem dumna z moich dzieci i szczęśliwa, ze zapytali; nie chowajmy głowy w piasek, kartkę od nich postawię na honorowym miejscu, bo nie jest dla pani z plamami, ale dla pani, która nas rozumie.
Ania

stefan-ka - Pią 28 Wrz, 2007 15:33

bardzo przyjemna sprawa! az mnie troszkę ciarki przeszły! :wink:

tak na marginesie (jesli chodzi o spojrzenia)to powiem wam ze często się na tym łapie ze patrze na kogoś z plamami. i choć wiem ze nie powinnam to nie mogę się powstrzymać żeby nie kuknąć ukradkiem.....ale sadze ze to dlatego ze problem mnie też w pewien sposób dotyczy.... wcześniej mi się to nie zdarzało!:(

cerbi - Nie 30 Wrz, 2007 21:48

Na poczatku witam wszystkich gdyz jest to moj pierwszy post na forum :D

Jesli chodzi o relacja damsko-meskie to musze przyznac ze plamki znacznie je utrudniaja. Moje pierwsze oznaki choroby pojawily sie na poczatku szkoly sredniej, czyli okres dojrzewania, poznawania nowych ludzi, szukania tej jedynej... te czasy wspominam jak koszmar :-( Imprezy oczywiscie byly, ale dziewczyny nie patrzyly na mnie jak na "material na kogoś z kim można się spotykać". Ciągłe pytania "skad to masz? co to jest? itp" i maskowany ból, udawanie że się tym nie przejmuję... mysle ze wszyscy to doskonale rozumieją. Nie ma co wspominac... Moje zycie odmienilo sie gdy poznalem pewna kobiete. Zaczelismy od rozmow przez internet i balem sie jak ognia pierwszego spotkania, pozniej pierwszego spotkania z jej rodzicami, znajomymi itd. Jak sie okazalo - niepotrzebnie.
Dzis, po 6 latach od czasu kiedy sie poznalismy i mniej wiecej 3 miesiacach od dnia slubu :lol: uwazam ze po prostu trafilem na odpowiednia kobiete. Wiec moja rada dla tych wszystkich ktorzy jeszcze szukaja - uszy do góry, gdzies tam, jest ktos kto jest wam pisany, musicie tylko go znalezc :D

Pozdrawiam.

ps. nigdy nie bylem dobry w 'przelewaniu mysli na papier' wiec sorry za forme :D

maciek_11 - Nie 30 Wrz, 2007 22:28

powitać na Forumie Cerbi !!
dzieki za bardzo optymistyczny post !! fajnie ze jest Wam dobrze razem i plamiska nie maja nic do rzeczy, ja tez jestem w tej szczesliwej sytuacji ze moja lepsza polowa nie dba o moje maskujace ubarwienie ;) a mysli na papier (sic!) przelewasz lepiej niz zawodowiec wiec pisuj brachu czesciej !! :)
pozdr

KiTeQ - Pon 01 Paź, 2007 18:02

Dokładnie Cerbi piszesz naprawde do rzeczy i bardzo ciekawie. Jeśli chodzi o mnie to nawet się trochę wzruszyłem. Także witamy Cie na forum i się udzielaj. pozdrawiam :wink:
Berserker - Wto 13 Lis, 2007 03:32

Post usunięty na prośbę autora.
Remedios - Wto 13 Lis, 2007 09:57

Moi Drodzy,
Dzięki za wszystkie optymistyczne posty pojawiające się pod tematem, który założyłam:)

Niestety w moim przypadku było jak podejrzewałam. Okazało się, że mojemu chłopakowi przeszkadza moja choroba. Powiedział mi wprost, że mu przeszkadza, że nigdy nie będzie w stanie tego zaakceptować i nie będzie mnie w stanie do końca pokochać.

Nie piszę tego, żeby Was dołować. Takie sytuacje jednak się zdarzają i są bardzo przykre. Staram sobie tłumaczyć, że może dzięki bielactwu mogłam się przekonać z jakim człowiekiem mam do czynienia?

Jest mi teraz bardzo ciężko, ale Wasze posty pozostawiają mi iskierkę nadziei, że może jednak znajdzie się w końcu facet, który mnie pokocha, mimo moich plam...

Zachęcam do dalszego dopisywania się do tematu!

Remedios

Berta - Wto 13 Lis, 2007 14:08

Witajcie!
B e r s e r k e r !!!! jests boski!!!!!! takich ludzi tu potrzeba, z jajem!! i humorem.. bo tylko to nam zostaje!
Remedios a mzoe tak lepiej? widocznie nie był wart ciebie, pomysl co b było gdybyś zachorowała powazniej? Słonko bedzie dobrze... dasz sobie rade i jeszce bedziesz szczesliwa !
3m cie sie :lol: ciepło

P.S. mały błędzik był w 'humorku"

KiTeQ - Wto 13 Lis, 2007 15:52

Świetny post... aż się czyta z ogromnym zaciekawieniem. ja ze swej strony chciałem się Was zapytać. Jak uważacie, lepiej jest zaakceptować drugiej osobie kilka plam 2-3 na np tułowiu bądź nogach czy jedną ale w najintymniejszym miejscu? :wink:
Prosiłbym Was żebyście się zastanowili przed opinią. A pytam z wiadomych względów. Zamierzam wkońcu poinformowac swoją dziewczynę o plamach.

Berserker - Wto 13 Lis, 2007 16:34

Post usunięty na prośbę autora.
Berserker - Wto 13 Lis, 2007 16:54

Post usunięty na prośbę autora.
Francesca - Wto 13 Lis, 2007 18:43

To prawda, że mam megaśne zadanie. Nie da się ukrywac tej choroby przez długi czas. Powoli staję się coraz bardziej pewna bezinteresownej miłości mojego chłopaka (loading 98,999% hehe). Dla mnie najgorsze jest to, że ta choroba to nie tylko plamy. To na pewno coś więcej, co jest ukryte w naszych organizmach. I to mnie najmocniej martwi. Pozdrawiam i dzięki za huuuge komentos Bersekerze :))
SnowMan - Czw 22 Lis, 2007 16:41

zzz
Remedios - Czw 22 Lis, 2007 17:10

SnowMan,
Jeżeli boisz się, że Twoja zdrowa dziewczyna moze urodzić dziecko obciążone bielactwem, to co z sytuacją, kiedy będziesz z dziewczyną, która też ma bielactwo. Przecież wtedy ryzyko będzie większe, a nie możesz przecież na 100% przewidzieć, że dziecka nie będzie...

Pamiętaj, że reakcja rodziny Twojej dziewczyny nie jest najważniejsza, jeżeli jej to nie przeszkadza i cię kocha to nawet jak jej będą Ciebie odradzali to będzie potrafiła ich przekonać i sama nie zmieni co do Ciebie zdania. U mnie było tak, że rodzice mojego chłopaka wiedzieli, powiedzieli, że jak jemu to nie przeszkadza to ok. Niestety on sam nie był w stanie poradzić sobie z moją chorobą.

Rozumiem obawy Franceski... Ja powiedziam mojemu chłopakowi po kilku tygodniach bycia razem, ale on i tak potem powiedział, że za późno i że go oszukałam. Nie ma reguły...

SnowMan - Czw 22 Lis, 2007 17:53

zzz
butterfly - Czw 22 Lis, 2007 20:45
Temat postu: DOŚC!!!
To ja wam cos powiem, bo mnie zalamujecie...

Ta choroba nie deformuje naszych twarzy, nie mamy guzow, strupow, 4 nog, nie jestesmy łysi, nie mamy zadnych liszaji, popękanych ropiejących plam i wielu innych świnstw!!! TYLKO biale plamy, nie czarne, nie niebieskie, BIALE! Czyli nie wiele rozniące się od koloru naszej skory. Ja juz pomijam tutaj fakt ze ta chorba to cos wiecej, bo wypowiadam sie teraz w kontekscie wyglądu. Prawda jest taka, ze przezywacie jakbyscie byli trędowaci. Dziękujmy Bogu ze nie jest z nami gorzej i ze wcale nie jest zle. Jak mozna sie wstydzic powiedziec bliskiej osobie o paru bialych plamach? Wlasciwie to jest pierwsze co powinnismy robic poznając ludzi. Wiecie czemu? Bo jesli sie zrazą, wystraszą i uciekną, albo nas wysmieją to bedziemy wiedziec, ze taka osoba jest nie warta zachodu, a brak taktu, wychowania i rozumu to jej cechy charakterystyczne.


Mam 16 lat. Bielactwo od 11 i nigdy nei staralam sie tego ukryc. Wspolczuje wszystkim tym co sie kiszą w dlugich spodniach latem, albo uzywają tony podkladow, pudrow i innej chemii (zycze ladnych zmarszczek), ja sie nie przejmuje i zachowuje tak jakby tej choroby nie bylo, dzięki temu tak traktują mnie inni. Aha i tak dla jasnosci, mam duze powodzenie, mimo ze kazdy moj kolega wie o moich plamach.


Przepraszam wszystkich jesli poczuliscie sie urazeni, ale nie widzę innego sposobu, żeby przemowic wam do rozsądku.

pozdrawiam "rasę plamiastą"

SnowMan - Czw 22 Lis, 2007 20:59

zzz
butterfly - Czw 22 Lis, 2007 21:24

Masz racje, ze rodzicie mają na nas wplyw w tej sprawie, wybacz ze sie Ciebie zapytam, ale ile masz lat? Mowisz mi tu o glupkowatych komentarzach dzieci z podstawowki? :D I o tym ze zadawali Ci pytania? A kiedy to bylo? :krzeselko:
SnowMan - Czw 22 Lis, 2007 23:38

zzz
butterfly - Pią 23 Lis, 2007 10:35

Boże... nawet nie wiesz jak mi Ciebie szkoda...naprawde... z całego serca. :sad:

Po co się tak męczysz? Ty i wielu innych? Ja ostatni durny komentarz na temat mojej choroby slyszalam jak bylam w 6 podstawowki, potem juz ani razu, a pozatym uwazam za swoj obowiązek poinformowanie osoby ciekawej, co to za choroba. Niestety, ale bardzo często okazuje się, że ludzie mają w rodzinie kogos z bielactwem, a zwykle chorzy nie przejmują się tym i nie idą do dermatologa, a potem żałują, bo lepiej zatrzymac rozwoj na 2 malych plamkach niz na 10 wielkich, prawda?

Uwierz mi, że Twoi znajomi są bardziej dojrzali od dzieciaków z podstawowki :lol: zresztą o czym ta rozmowa? co my mamy do ukrycia? inny kolor skory w paru miejscach? nie rozbawiajcie mnie wszyscy...

I OGARNIJCIE SIĘ WRESZCIE!!!

SnowMan - Pią 23 Lis, 2007 12:47

zzz
Francesca - Pią 23 Lis, 2007 19:56

Witam Was!!!

Widzę że dyskusja się rozwinęła na dobre, co mnie cieszy. SnowMan pytał czy powiedziałam już chłopakowi. Odpowiedź brzmi - nie, ponieważ nie było w tym czasie stosownej okazji. W wiekszosci widujemy się przez krótki czas, więc musze trochę jeszcze poczekac. Nie chciałabym żeby pomyślał ,że chcę go szybko zbyc i pozbawić okazji do pytań. Ostatnio mam też inne, bardziej życiowe kłopoty zdrowotne, i widze jak się martwi o mnie... Jak się dowie, pewnie nie da za wygrana żeby się pozbyć tej choroby. Ale jestem pewna że się domyśla. Nie bedę się powtarzac poniewaz pisałam już o tym wyżej, albo w innym poście.

A co do wypowiedzi Butterfly - każdy inaczej podchodzi do swojej choroby. Dla Ciebie, na szczęscie jest to coś do obejścia, do pokonania. Ale czesto ludzie są krytyczni czasem nader, wobec siebie, najczęsciej będąc pouczanym i krytykowanym w dzieciństwie przez rodziców. Ja na przykład mam wrażenie że moi rodzice ignorują moją chorobę, nie widzą jak ważne jest dla mnie leczenie. Kiedy urodziły im się wnuki, ja zeszłam na dalszy plan. Przynajmniej tak to odczuwam. I czuję się sama w swej walce. Zawsze mam was, ale wirtualny świat nie zastapi nigdy prawdziwego człowieka. Jestem przekonana że takiego człowieka odnajdę na nowo w moim Ktosiu, i ze on wesprze mnie w leczeniu.

Pozdrawiam!!!

butterfly - Pią 23 Lis, 2007 21:41

Francesca piszesz z sensem

ja wam daje dobre rady, wstyd jest do obejscia, dwa razy sie pokazecie z plamami na wierzchu i wam przejdzie, zrozumiecie o co mi chodzi, powodzenia w przelamywaniu sie :)


pozdrowionka

maciek_11 - Nie 25 Lis, 2007 13:00

Sledze wątek i musze piowiedziec ze sie podpisuje w calej rozciaglosci pod tym to pisze Butterfly. Racjonalne i rozsadne podejscie !
pozdrawiam :zdrówko:

maggot - Czw 06 Gru, 2007 11:32

ja staram sie ukrywac plamy ale nie jest to łatwe gdyż mam je wokół oczu, z czasem sie z tym pogodziłem, bo wiedziałem, że tak bedzie lepiej dla mnie, teraz próbóje naswietlan chce sie pozbyc tego przynajmniej z twarzy...

a ze mam plamy na nodze to nie przeszkadza mi aż tak bardzo, w krótkich spodenkach chodze nawet teraz w zimie :) wprawdzie takich do kolan, ale i tak plamy widac...
gdy uda mi sie zwalczyc plamy dookoła oczu to mysle, że kogos znajde...
ogólnie choroba staram sie nie przejmować, ale są nieraz takie momenty, że człowiek naprawde potrawi sie załamać...

pozdrawiam wszystkich którzy mimo choroby dzielą życie z druga osobą!

butterfly - Czw 06 Gru, 2007 17:44
Temat postu: Hej
"gdy uda mi sie zwalczyc plamy dookoła oczu to mysle, że kogos znajde... "

?

chyba jak przestaniesz sie ich wstydzic

zapewniam was wszystkich, ze jesli bedziecie pewni siebie, dowartosciowani i bedziecie myslec o sobie tylko pozytywnie, zapomnicie o plamach rozmawiając z innymi i zaczniecie traktowac siebie tak jakbyscie nie byli chorzy to wasze "relacje męsko-damskie" poprawią się o 99,9%, uwierzcie mi ze tylko 0,01% przypada w udziale innych, wszystko zalezy od was

ludzie są tolerancyjni wbrew pozorom

jesli wydaje wam sie ze to co napisalam jest niewykonalne to jestescie w olbrzymim błędzie

rose_is_a_rose - Nie 09 Gru, 2007 14:49

Przeczytałam wszytskie posty na temat relacji damsko-męskich...przede wszytskim witam wszytskich , jestem nowa....wczoraj sie zarejestrowałam....postanowiłam powlacyzc z tą chorobą....a wiec...przez całe moje zycie 23 letnie ( bielactwo rozpoczelo sie keidy mialam 7 lat - wyszła pierwsza plamka)....ukrywałam sie z ta chorobą...maskowałam jak sie da...chowałam...panikowałam ( plamki sa widoczne przede wszytskim kiedy ejstem w stroju gdyz mam je na ciele)...i wiecie co? DOSYĆ TEGO! na kazda wzmianke o basenie...ciepłych krajach...pierwsza mysl któa przychodziła mi do głowy :BIELACTWO! Ale kochani....zycie jest za krótkie zyby sie przejmowac bielactwem...mysle ze dojrzałam do faktu ze mam bielactwo i TRUDNO . Troszke zamaskuje i staram sie meic dystans do swojego ciała...we wszytskim tym pomaga mi mój mężczyzna z którym spotykam sie od niedawna ale on zauważył ze sie skrywam chocby na basenie ( o mało nie dostałam zawału jak mnie zabrał na basen)...postanowiłam mu powiedziec....pół dnia wzychałam...i powiedziałam...on dosłownie mnie wysmiał! Powiedział ze jesli chodiz o plamki to nie przeszkadza mu to wogóle!!!!!!Spytał " A co amsz 3 nogi?," "jesli tak , to i ztgeo da sie cos pieknego zrobic". Całe zycie szukałam takiej akceptacji , bo on uwielbia mnie za taka jaka jestem....miłosc JEST SLEPA! Wczesniej miałam facetwó tzw. "przyziemnych wzrokowców"...meczyłąm sie niemiłosiernie...ale uwierzcie ze nie warto sie emczyc...spadł mi kamien z serca...tym bardziej ze ludzie choruja na owiele bardziej powazne choroby ....umieraja od nich... a my bedac na palmki skazani....po co sie marwtic...moze warto poprostu kogos pokochac...i zyc ...bo zycie jest bardzo krótkie! Pozdrawiam wszystkich.....
DonBlazej - Czw 03 Sty, 2008 23:45

No cóż... Jeśli chodzi o relacje damsko-męskie to niestety bielactwo nie jest tutaj najlepszym przyjacielem, czemu nikt chyba niezaprzeczy. Zawsze miałem i mam dziwne i wrodzone niskie samoocenianie siebie, a od kiedy mam plamy (mnie więcej rok) mój stan psychiczny pod tym względem pogorszył się jeszcze bardziej. Przy niskim wzroście (168cm), nieprzeciętnie ciemnej karnacji i plamach, które nie pozwalają mi isc bezwstydnie na basen, nie jest mi łatwo, szczególnie kiedy było lato. Bielactwo na pewno nie jest bezpośrednią przyczyną tego, że nie mam dziewczyny, ale na pewno działa na podświadomość i odejmuje pewnośc siebie, której i tak nie mam zbyt dużo.
Clio - Pią 04 Sty, 2008 19:35
Temat postu: a mnie wszystko motylek ;)
Witam wszystkich w nowym roku :)
Długo mnie nie było, ale przeczytałam własnie jak sie sprawy mają i powiem Wam coś krótko i szczerze - ZAPOMNIAŁAM O PORTALU ( ale nie o Was, tylko o problemie vitiligo), ZAPOMNIALAM O PLAMKACH i tego Wam wszystkim życze ;)
Widać mi je wszędzie, ale mnie to MOTYLEK :) Jak mnie ktoś ma pokochać to za to jaka jestem, a nie za wygląd. Jak ktoś patrzy tylko na moją figure itp..to jest dla mnie pustakiem ;) i takiego męża to ja nie chce ;)
Super ;) Dzięki plamkom wyeliminuje próżnych i fałszywie zapatrzonych we mnie mężczyzn :) A przyjaciele?? Przyjaciele mnie kochają z plamkami ;) I to jest piękne ;)
Pozdrawiam ;)
PS. Postaram sie tu częściej do Was zaglądac ;) USZKA DO GÓRY !!

amelkaa - Pią 04 Sty, 2008 22:43

Mam chłopaka, jesteśmy razem parę lat. Na początku kiedy zaczęliśmy się spotykać zamartwiałam się tymi okropnymi plamiskami. On miał wcześniej piękne dziewczyny, zgrabne, zadbane itd. Nie mówię,że ja jestem jakaś szkaradna czy cuś :wink: , ale plamy zawsze odejmowały mi pewności siebie. Mam je jedynie na udzie, ale wyjście na basen, albo na plażę było dla mnie niemożliwe. Tak się stresowałam!
Kiedy nasz związek zaczął przeradzać się w coś głębszego i mój chłopak stwierdził, że jestem najpiękniejsza i najwspanialsza na świecie postanowiłam go "oświecić". POmyślałam, że prędzej czy później on się o tym dowie.
Powiedziałam mu , że mam jednak pewną chorobę, której się wstydzę i która jest dla mnie wielką kulą u nogi. Zapytał, co to za choroba. Ja mu wtedy pokazałam te plamki i wyjaśniłam o co chodzi. Roześmiał się :grin: Powiedział, że to bez znaczenia, on mnie kocha za to jaka jestem, bez względu na obecność lub nie takich plam. Dodał też,że chętnie przejąłby je ode mnie, gdyby mi to tylko poprawiło samopoczucie.
No i wtedy przestałam tak bardzo zwracać na nie uwagę. Przecież ważne jest,aby ta druga osoba to akceptowała, a co tam inni sobie myślą to ich sprawa. Od tej pory plamki mi się nie powiększają, ani nie robią się nowe. Nie chciałabym aby pojawiło się coś nowego, to oczywiste, ale już nie przejmuję się tym tak bardzo.
Dodam jeszcze że mój chłopak nie jest jakimś tam super ideałem, ponieważ on bardzo zwracał uwagę na wygląd, otaczał się pięknymi kobietami i z takimi tylko nawiązywał znajomości, ale zmienił się. Ja to widzę i inni to widzą. Jest to wspaniałe,że ktoś taki dla mnie się zmienił i nie zwraca już uwagi na wygląd. Jesteśmy razem dobrych parę lat i planujemy małżeństwo.

Dodam jeszcze, że gdybym była całkowicie zdrowa i poznała chłopaka z bielactwem, także nie przeszkadzałoby mi to.

butterfly - Sob 05 Sty, 2008 11:24
Temat postu: Taka dygresja
Wiecie co zauwazylam? Ze ta choroba ma pewne plusy. Uczy nas akceptacji swojego ciała, tego jacy jestesmy. I co ciekawe, kiedy juz nam sie to udaje, w pewien sposb nam to wynagradza, bo plamy sie nei powiększają, a czasami robią się bardziej beżowe. Tak bylo w moim przypadku. Kiedy przestalam sie przejmowac chorobą, doszlam do wniosku, ze nie ma ona znaczenia w kontaktach międzyludzkich, jej rozwoj sie zatrzymal, a plamy są mniej widoczne.

Życzę wszystkim powodzenia w przelamywaniu swoich obaw. Jestem przekonana, ze to pierwszy klucz do wylecznia bielactwa.

Pozdrowionka :*

boxing_cat - Nie 13 Sty, 2008 00:49

Ja powiedzialam swojemu facetowi zanim jeszcze sie spotkalismy na zywo - poznalismy sie przez internet. Taka asekurajca, zeby nie bylo rozczarowan. Dlugo mailowalismy, potem rozmawialismy przez telefon i przy ktorejs rozmowie po prostu mu o tym powiedzialam. Powiedzial ze to zaden problem, ale troche jednak obawialam sie jego reakcji kiedy mnie zobaczy.
Zlozylo sie tak, ze sie spotkalismy, zakochalismy a on przyjal mnie i zaakceptowal z calym dobrodziejstwem inwentarza i traktuje moje plamki jakby ich nie bylo.
Ale faktycznie troche stresu w relacjach damsko - meskich jest z tego powodu, choc z zadnymi przykrosciami sie tez nigdy wczesniej nie spotkalam. Pozdrawiam.

ania25 - Śro 16 Sty, 2008 15:09

Po przeczytaniu tego dzialu mozna odniesc wrazenie ze ludzie z bielactwem sa nie atrakcyjni wrecz brzydcy a tak naprawde jest zupelnie inaczej ja jezdze na Towarawa trzy razy w tygodniu mam wiec stycznosc (chocby na poczekalni) z innymi osobami z vitiligo i pewnego dnia zdalam sobie sprawe ze ja nie widze u nich bialych plam zaczelam wiec patrzec na nas przez pryzmat zdrowych ludzi i wiecie co wszystkie osoby z vitiligo sa zawsze bardzo ładne, zadbane widac wtym duzo starannosci. Moze poprostu mamy cos za cos. A jak wiadomo pierwsze wrazenie jest najwazniejsze wiec moze w relacjach damsko meskich bielactwo nie jest az takim problemem. Ja naprawde jestem pod wrazeniem. pozdrawiam
Jonny - Czw 31 Sty, 2008 18:07
Temat postu: Relacje z dziewczętami:P
Witam. Szukałem w necie czy są jakieś metody leczenia tego bielactwa, bo jeszcze nigdy nie próbowałem się z tego wyleczyć, no i natrafiłem na to Forum. Powiem wam o moich relacjach z dziewczynami. A wiec mam bielactwo od paru lat, teraz mam 19 lat, odkąd pamiętam zawsze miałem dobry kontakt z dziewczynami, wolałem się z nimi bawić niż z kumplami(w dzieciństwie). Już wtedy widziały moje plamy, niektóre pytały się o nie to odpowiadałem że nie wiem co to jest poprostu mam. Pewnie dzięki temu że im to nie przeszkadzało mi też nie. Miałem już pare dziewczyn i żadna się nie skarżyła na tą chorobę. Choć zawsze jak się z nimi rozstawałem to bałem się że powiedzą o tej chorobie komuś. Dobra troche zmienie temat, bo mi tam choroba nie przeszkadza ale poradzcie mi. Od ok 3 lat podrywałem dziewczyny, bajerowałem je i tak dalej :D:D. No i po około paru tygodniach zrywałem z nimi kontakt. Kumple nawet dalej się ze mnie zbijają że jestem Mistrzem w Podrywaniu dziewczyn. No i Bóg się chyba na mnie odegrał, bo ok 2 miesiące temu poznałem pewną dziewczynę no i Zakochałem się chyba, ale ona za bardzo nie zwraca na mnie uwagi. Co robić poradzcie coś?? Ja wariuje, nie mogę się uczyć itd.
Kasia_86 - Pon 17 Mar, 2008 02:05

Coś o miłości łaciatych fajny temat :biggreen:

W pełni zgadzam się ze stwierdzeniem, że najbardziej nieakceptujacy plam ludzie to my sami...

Ja zawsze byłam nieśmiała i zakompleksiona potwornie... moja pierwsza milosc z ktora bylam dosc długo poznałam zimą gdzie plamy nie były aż tak strasznie widoczne, ale były jednak, bo mam wszedzie , także w miejskach gdzie nie da sie ukryc nie stosujac nie wiadomo jakich kamuflazy czyli rece, twarz...a mimo wszytko to ja mu sie spodobałam i jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby sie ukrywac z choroba. Mówiłam od razu prosto z mostu co i jak. W sumie bez żadnych reakcji jak to ktos tu mówił "miłość ślepa" :) Przyszlo lato, a on zwolennik surfingu, plazy a ja starałam sie dotrzymac mu kroku, opalalam sie(pierwszego wspolnego lata, pozniej sie obrazilam na slonce i zaczelam przestrzegac celibatu słonecznego :P) i nic mu nie przeszkadzało... no może tylko to że ludzie patrzyli sie na mnie:) Kiedy ja rozpaczałam i ciagle myslalam że on zasługuje na kogoś ładniejszego, bez takich problemów, on wyszukiwał w sobie jakieś śmieszne kompleksy i udowadniał mi że nie mam powodu tak mysleć i ciągle powtarzał, że piekna jestem. No ale rozstalismy sie z zupełnie innego powodu niż plamki....

Moja druga miłość ta życiowa:) także nie ukrywałam niczego i problemu nie było. Mój mąż okazał się typem nielubiącym słońca i z przerażeniem patrzy na ludzi obsmazajacych sie na słońcu, wiec problemu nie było w ogóle:) plamy widział, ale nie opalone, wiec wyglada to yyy no tak w miare choc i tak widać, bo jakby inaczej. Teraz zaczelam opowiadac mu jak to kiedys wszystko przezywałam itd. i teraz jak zamowilam te lampe i tak sie radowałam itd. że może jednak teraz pomoze i w ogole, że bym nie musiała smarowac non stop sie tymi ochydnymi filtrami itd. to zauwazyłam że on jakoś specjalnie nie odbiera tego z radością. I wiecie co... zapytałam się czy on chce żebym się wyleczyła, bo jakoś tego nie widze. A on mi na to tak, że chce żebym była zdrowa, ale nie chce żebym później całymi dniami na plazy siedziała i sie opalała:) on poprostu mnie akceptuje i nawet nie skakałby z radości jakbym sie wyleczyła, no chyba ze skakałby ze mną ale z tego powodu że ja bym sie cieszyła, a nie z tego że bym mu sie bardziej podobała:)

Mysle, ze my jestesmy przewazliwieni... i ze myslimy że ludzie sie gapia itd. ale prawda jest taka ze ja sama jak widze kogos z bielactwem tez sie gapie:) to raczej ciekawosc niz zlosiwosc, a ludzie naprawde maja w sobie wiele akceptacji... a jak facet mowi, że w pełni nie może zaakceptować tej inności to nie jest wart, tak samo kobieta jesli ma takie poglady. To takie puste... miłośc jest bezwarunkowa, a ciało wiecznie nie jest młode i tak piekne (choć tu bym polenizowała, bo widziałam wiele pieknych starszych kobiet:P)... i ten facet który zostawił autorke watku z takiego powodu może i znajdzie inna i może z piekna opalenizną... ale może sie okazać równie pusta jak on i kiedys zostawić go kiedy on będzie miał jakiś problem ze swoim wygladem ( a życie jest takie że role czesto sie odwracaja) :)

Nie ma co sie dołować :zdrówko: miłość jest ślepa na wygląd zwenętrzyny i widzi tylko dusze ( co innego z płytkim zauroczeniem) i tyle :spoko:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group